Naziści, szczepionki i obozy koncentracyjne



W Norymberdze społeczność międzynarodowa zdecydowanie potępiła to, co niemieccy lekarze robili w obozach koncentracyjnych. Doświadczenia prowadzone na więźniach nazwano wówczas „zbrodniczymi eksperymentami pseudomedycznymi”. Spośród różnych doświadczeń najbardziej rozpowszechnione były eksperymenty dotyczące szczepionek.

Czarna data: 29 grudnia 1941 roku. Wtedy właśnie zapadła decyzja o rozpoczęciu testowania szczepionek na więźniach obozów koncentracyjnych. Był to efekt narady w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, w której brali udział między innymi sekretarz stanu do spraw zdrowia w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Leonardo Conti, radca Bieber z ministerstwa spraw wewnętrznych, doktor generał Siegfried Handloser jako przedstawiciel Wehrmarchtu, dr Scholtz – przedstawiciel inspekcji sanitarnej, doktor Joachim Mrugowsky z Instytutu Higieny Waffen-SS, dwóch lekarzy z „rządu Generalnej Guberni”, dr Zahn z IG Farben (Bayer) Leverkusen, dr Demnitz – dyrektor zakładów Behringwerke w Marburgu. 

Niemieccy urzędnicy zapoznali się z raportem mówiącym o tym, że w niemal całej III Rzeszy, poza Protektoratem Czech i Moraw, występuje dur plamisty. Moce produkcyjne szczepionek przeciwdurowych były mniej niż skromne, Instytut Roberta Kocha był w stanie wyprodukować miesięcznie dawki szczepionki wystarczające dla zaszczepienia maksymalnie dwóch tysięcy osób. Problem dotknął też wojsko, Wehrmacht nie miał wówczas własnej, skutecznej szczepionki, co powodowało niezadowolenie Adolfa Hitlera. Żołnierze byli szczepieni szczepionką Weigla produkowaną we Lwowie. Jej twórca, profesor Rudolf Weigl, był Polakiem żydowskiego pochodzenia, który mimo współpracy z III Rzeszą odmówił przyjęcia niemieckiej grupy narodowościowej. 

Tego więc dnia – 29 grudnia 1941 roku – zapadła decyzja odnośnie podjęcia zaplanowanych na ogromną skalę doświadczeń nad szczepionkami na więźniach obozów koncentracyjnych. W dokumentach z procesu lekarzy w Norymberdze znajduje się protokół sprawozdawczy z tego spotkania, a na nim taka notatka: „Szczepionka wyrabiana obecnie przez zakłady Behringa z kurzych jaj wysiadywanych przez kwoki ma być poddana próbie co do jej skuteczności”. To otworzyło drzwi piekła.

Na ilustracji list Demnitza do obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie z 2 lutego 1943 roku dotyczący eksperymentów związanych z tyfusem plamistym.

Istnieje rozpowszechniona teza, że na 90 tysięcy lekarzy posiadających prawo wykonywania zawodu w III Rzeszy aktywnie ze zbrodniczym reżimem współpracowało tylko około 350. Pisze o tym m.in. Stanisław Sterkowicz w książce „Zbrodnicze eksperymenty medyczne w obozach koncentracyjnych Trzeciej Rzeszy”. Trudno uznać te obliczenia za prawdziwe, biorąc pod uwagę skalę niemieckich, medycznych zbrodni i konieczną armię lekarzy zaangażowanych w bezpośrednie i pośrednie wykonawstwo. Inną, wstydliwą już nie dla hitlerowców, a dla państw reprezentujących ofiary ich zbrodni sprawą, jest kwestia skuteczności powojennych systemów wymiaru sprawiedliwości. W 1977 roku w Polsce szacowano, że w tym kraju osądzono 55 hitlerowskich lekarzy, a z różnych powodów nie doszło do rozpraw sądowych przeciwko 84 zidentyfikowanym lekarzom. W momencie przygotowywania tej statystyki, w roku 1977, żyło tych „ściganych” lekarzy 77. Cudzysłów nie jest przypadkowy, bo w rzeczywistości nikt ich nie próbował ścigać, nie było żadnych pościgów, poszukiwań, żadnego nękania. 

Zdecydowanie większe problemy powodował niezapłacony rachunek za prąd, niż prowadzenie doświadczeń pseudomedycznych na więźniach obozów koncentracyjnych. Kraje trzecie, przede wszystkim Niemcy, ale przecież nie tylko, odmawiały ekstradycji do Polski. Lekarze zaangażowani w zbrodnicze eksperymenty robili kariery biznesowe i naukowe. Żyli pełnią życia, bez żadnych obaw korzystając z doświadczeń zdobytych podczas pseudomedycznych, zbrodniczych eksperymentów w obozach koncentracyjnych. 

A jakie były dalsze losy uczestników narady, która otworzyła koncernom farmaceutycznym obozy koncentracyjne? Leonardo Conti powiesił się w norymberskiej celi 6 października 1945 roku. Generał Siegfried Handloser został skazany na dożywocie, później wyrok zmniejszono do 20 lat więzienia. Wyszedł z więzienia w 1954 roku i krótko później zmarł na raka. Doktor Scholz pojawia się w norymberskich aktach bez imienia, jakby rozpłynął się we mgle. Joachim Mrugowsky został powieszony na dziedzińcu więzienia w Landsbergu 2 czerwca 1948 roku. Ciekawe były losy Alberta Demnitza, dyrektora koncernu farmaceutycznego Behringwerke i był bez wątpienia odpowiedzialny za cierpienia i śmierć tysięcy więźniów poddawanych eksperymentom. Po wojnie nikt nie robił mu z tego powodu przykrości. W 1950 roku został honorowym profesorem terapii chorób zwierząt na Uniwersytecie Justusa Liebiga w Giessen. W 1953 roku został uhonorowany Krzyżem Zasługi Republiki Federalnej Niemiec. W 1957 roku przeszedł na emeryturę. Zmarł 4 marca 1959 roku jako szanowany naukowiec. 

Tekst miał pierwodruk na portalu historianaprawde.pl