Eksperymentował na więźniach. Powiesił się w celi 



11 sierpnia 1945 roku powiesił się w celi obozowy lekarz z Buchenwaldu. Doktor Edwin Ding-Schuler był nie mniejszym zbrodniarzem niż rządzące obozem osławione małżeństwo Kochów. To właśnie w tym obozie skazano na okrutną śmierć setki więźniów m.in. po to, żeby się przekonać o tym, o czym wszyscy wiedzieli: szczepionki mogą zapobiegać zakażeniu, ale na pewno nie leczą. 

W Buchenwaldzie „przeprowadzano doświadczenie tolerancji ustroju ludzkiego na różne szczepionki przeciwmalaryczne oraz na złożoną szczepionkę przeciw ospie, durowi brzusznemu i plamistemu, paradurom A i B, cholerze i błonicy” – piszą A. Jakubik i Z. Ryn w artykule „Eksperymenty pseudomedyczne w hitlerowskich obozach koncentracyjnych”. Być może były to pierwsze z takimi rozmachem przeprowadzone badanie nad szczepionkami skojarzonymi. Jeszcze szerzej opisuje prowadzone w Buchenwaldzie doświadczenia Jan Masłowski, autor posłowia do książki Jerzego Osuchowskiego (Zapomnieć nie mogę. Wspomnienia więźnia małego obozu w Buchenwaldzie. Wydawnictwo Literackie Kraków, 1975): „W Buchenwaldzie prowadzono bezlitosne eksperymenty pseudomedyczne, m.in. wszczepiając więźniom tyfus plamisty; wypróbowywano na nich różne preparaty chemiczne, szczepionki i leki (rutenol, akridin i inne); zakażano malarią, dyfterytem, ospą itp.; stosowano trucizny (np. pochodne alkaloidów); około 90% ofiar eksperymentów umierało”. 

5 maja 1942 roku Joachim Mrugowsky, szef Instytutu Higieny Waffen-SS, podpisał raport o „badaniu szczepionki przeciwdurowej”. Sprawozdanie zaczyna się od słów: „Przeprowadzone z inicjatywy szefa służby zdrowia Rzeszy (Reichsgesundheitsührer) dra Contiego badania czterech szczepionek przeciwdurowych na ludziach dały następujące wyniki”. Czytamy dalej, że śmiertelność wśród chorych na dur plamisty podczas epidemii wynosiła około 30 procent. „W czasie tej samej epidemii czterem grupom osób doświadczalnych zaszczepiono jedną z czterech szczepionek opisanych na początku sprawozdania. Osoby doświadczalne liczyły przeważnie dwadzieścia kilka lub trzydzieści kilka lat. Przy ich selekcji zwrócono uwagę na to, żeby nie pochodziły z terenów objętych tyfusem”. Wyniki eksperymentu zostały podane w sposób zwięzły i konkretny. Jeśli chodzi o szczepionkę Weigla to „nikt nie umarł”. Podobnie w przypadku szczepionki Gildemeistera i Haagena. Po szczepionkach „Behring-Normal” i „Behring-Stark” zmarły dwie osoby (po jednej w każdej grupie). Raport kończy konkluzja: „W ostatnich dwóch grupach objawy chorobowe były znacznie cięższe niż w pierwszych (…) Nie udało się stwierdzić różnicy pomiędzy dwoma szczepionkami zakładów Behringa. Lekarze prowadzący chorych twierdzą, że całokształt przebiegu choroby u osób z czwartej grupy był trochę cięższy niż u osób z grupy trzeciej”. Nie spowodowało to bynajmniej reakcji, która mogłaby sprawić przykrość firmie będącej częścią potężnego IG Farben. W sprawozdaniu Mrugowsky poleca szczepionkę „wyprodukowaną metodą żółtkową, która powoduje odporność przeciw durowi plamistemu równająca się odporności uzyskanej przez zastosowanie szczepionki Weigla. Stopień możliwej do uzyskania ochrony zależy od metody stosowanej przy produkcji szczepionki”. 

Nie wiemy natomiast, co było przyczyną zgonów. Mógł to być niepożądany odczyn poszczepienny, ale również efekt choroby spowodowanej zarówno szczepionką, jak i sztuczną infekcją, która jak wiemy stanowiła podstawę do badania skuteczności szczepionki. 

Kim byli więźniowie, którzy oddali życie w pierwszej serii doświadczeń nad szczepieniami w Buchenwaldzie? Z zachowanych dokumentów wynika, że byli to Polacy, Niemcy i Żydzi, więźniowie polityczni i kryminalni. Istnieją przekazy, że pierwszych dwunastu więźniów zgłosiło się do eksperymentów dobrowolnie, ale kiedy po obozie rozeszły się pogłoski na temat charakteru doświadczeń, więcej ochotników już nie było. „Do badań durowych zbierano więźniów kryminalnych i politycznych, początkowo ochotniczo, a później przymusowo. Mimo że zdawali oni sobie sprawę z tego, czym grozi zakażenie, zgłaszali się dobrowolnie. Kusiło lepsze pożywienie i trzymiesięczny pobyt w bloku 46” – pisze Stanisław Sterkowicz (Zbrodnicze eksperymenty medyczne w obozach koncentracyjnych Trzeciej Rzeszy, 1981, str. 38). R. Waitz i M. Ciepielewski nazywają to mocniej mówiąc, że więźniowie-ochotnicy „wybierali więc pewien rodzaj samobójstwa, dający im jednak szanse przeżycia” (Le typhus experimental en campu de Buchenwald, „La Presse Medicale”, 1964, nr 23, str. 322). 

Szczepionki „pięć w jednym” i podobne wcale nie są wynalazkiem ostatnich lat. Wydział Badań nad Durem Plamistym i Wirusami w Buchenwaldzie testował z dobrymi rezultatami szczepionkę… siedem w jednym. Łączna szczepionka miała chronić przeciwko siedmiu chorobom: ospie, durowi brzusznemu, paratyfusowi A i B, cholerze, durowi plamistemu i błonicy. Koncepcja była bardzo głęboko praktyczna: chodziło przede wszystkim o zabezpieczenie żołnierzy Wehrmachtu przed chorobami, które dziesiątkowały niemieckie wojsko na wszystkich frontach świata. Szczepionka miała być łatwa w użyciu i transporcie, tania w produkcji, skuteczna i bezpieczna. W ciągu ośmiu dni podano ją 45 więźniom. Nie wiemy dzisiaj, ilu z nich przeżyło wstrzyknięcie tego eksperymentalnego koktailu. 

Pod koniec 1944 roku przeprowadzono na bezpośrednie polecenie Mrugowsky’ego eksperyment polegający na ustaleniu leczniczego, a nie profilaktycznego, działania szczepionki przeciwdurowej. Doświadczenie przeprowadzono w ten sposób, że 25 więźniów zakażono durem plamistym, a w trakcie choroby dożylnie (10 osób) i domięśniowo (10 osób) podano szczepionkę. Pięć osób pozostawiono w grupie kontrolnej bez żadnego leczenia. „W grupie pierwszej na dziesięciu zakażonych zmarło dziewięciu, w drugiej sześciu, w porównawczej czterech” – podsumowuje eksperyment Stanisław Sterkowicz (1981, str. 54). Śmierć więźniów nie dała żadnych odpowiedzi poza tymi, które już istniały: szczepionki nie leczą duru. Eksperyment – jeśli naprawdę byłby konieczny, a jak wiemy nie był – można było przeprowadzić na zwierzętach lub nawet chorych, wśród których z pewnością znaleziono by osoby chętne. Tymczasem wskutek administracyjnej decyzji postanowiono doprowadzić do bezsensownej śmierci 19 więźniów.  

Obok doświadczeń ze szczepieniami warto wspomnieć mało znany fakt przeprowadzenia w 1944 roku w Buchenwaldzie eksperymentów dotyczących leczenia homoseksualizmu za pomocą wstrzykiwania męskich hormonów. W eksperymentach tych brał udział także doktor Ding. Doświadczenia te były zlecone mu przez adiutanta lekarza naczelnego SS i policji Helmuta Poppendicka. Z 15 więźniów zmuszonych do eksperymentu zmarło dwóch. 

W 1945 roku wciąż prowadzono eksperymenty, głównie ze szczepieniami, ale ich przebieg i efekty są dzisiaj kwestią wyłącznie domysłów i nielicznych relacji więźniów, którzy przeżyli wojnę, bo od stycznia tego roku zaprzestano składania sprawozdań. Kiedy 12 kwietnia 1945 roku amerykańskie wojsko wyzwoliło obóz, w bloku 46 zastano jeszcze rekonwalescentów po przebytym durze plamistym. Edwin Ding-Schuler został aresztowany przez Amerykanów w kwietniu 1945 roku i popełnił samobójstwo w celi 11 sierpnia tego samego roku. 

O eksperymentach medycznych w Buchenwaldzie wiemy tak dużo dzięki bohaterstwie Eugena Kogona, który przechował i po wojnie przedstawił przed sądem dziennik prowadzony przez doktora Dinga. W rzeczywistości wpisy w dzienniku dokonywał sam Kogon, a Ding jedynie je zatwierdzał. Jak czytamy w wyroku Trybunału w Norymberdze przeciwko lekarzom: „Dr Ding (później zmienił nazwisko na Schuler) był bardzo ambitnym człowiekiem, który widocznie był gotów wykonywać każdą zawodową działalność, jaką uważał za korzystną dla swej kariery lekarskiej. Chętnie korzystał ze sposobności, by w związku z badaniami szczepionki przeprowadzać doświadczenia na więźniach obozów koncentracyjnych”. Eugen Kogon był dziennikarzem, który w 1939 roku został przez hitlerowski reżim osadzony w obozie koncentracyjnym. Zaprzyjaźnił się tam z doktorem Dingiem do tego stopnia, że w pierwszej połowie 1942 roku Ding dyktował mu swój dziennik. Rok później został oficjalnym asystentem Dinga i od tego momentu cała oficjalna korespondencja obozowego lekarza przechodziła przez jego ręce. Po rozwiązaniu obozu Kogon zatrzymał dziennik i później wręczył go urzędowi głównego przedstawiciela oskarżenia do spraw zbrodni wojennych w Norymberdze (Office of Chief of Counsel for War Crimes).

Eksperymentom pseudomedycznym w niemieckich obozach koncentracyjnych poświęcona jest moja książka „Trzecia Rzesza i koncerny farmaceutyczne” dostępna w największych księgarniach, m.in. w sieci Empik: https://www.empik.com/trzecia-rzesza-i-koncerny-farmaceutyczne-pawel-skutecki,p1333169125,ksiazka-p