Po krótkim procesie lekarz, pracownik koncernu farmaceutycznego Bayer został skazany na śmierć. 2 lutego 1949 roku wyprowadzono z celi więzienia Landsberg doktora Helmuta Vettera. Miał związane ręce i nogi. Na więziennym dziedzińcu musiał pokonać kilkanaście drewnianych schodów, żeby kat założył mu pętlę na szyję. Po chwili drzwiczki w podłodze otworzyły się i zawisnął. Tak skończył człowiek odpowiedzialny za zbrodnie polegające na prowadzeniu nielegalnych eksperymentów pseudomedycznych w obozach koncentracyjnych.
Helmut Vetter dostał prawo wykonywania zawodu lekarza w 1935 roku. Miał wówczas 25 lat i ogromne ego. Chciał być kimś, w niemieckiej beznadziei międzywojnia chciał się wyróżniać, chciał mieć władzę, pieniądze, wpływy. Dwa lata wcześniej nim formalnie został lekarzem, był już na etacie koncernu. Dokładnie 17 lutego 1933 roku podjął pracę w Zakładzie Leków Eksperymentalnych firmy Bayer w Leverkusen. Był jej etatowym pracownikiem do samego końca. Później – być może na polecenie przełożonych – zapisał się do NSDAP i SS. Wierzył w to, że Niemcy są wyjątkową rasą panów, a podludzie istnieją tylko po to, żeby im służyć? Nie wiemy. Wiemy natomiast, że kiedy wybuchła wojna, z karierowicza przepoczwarzył się w Bestię z Auschwitz.
Proces w Norymberdze pokazał ogrom zbrodni, których autorem i wykonawcą, często na zlecenie koncernu farmaceutycznego, był Helmut Vetter. Pracował najpierw w Dachau, potem dwa lata w Auschwitz-Birkenau, a kończył mordując więźniów w Mauthausen-Gusen. Sędziowie skazany go na śmierć za szereg zbrodni, z których najważniejszymi były: mordowanie więźniów zastrzykami fenolu, mordowanie w komorach gazowych i przeprowadzanie zbrodniczych doświadczeń pseudomedycznych polegających na testowaniu produktów farmaceutycznych firmy Bayer.
Vetter testował na więźniach produkty farmaceutyczne swojego pracodawcy – firmy Bayer, ale także eksperymentował szukając odpowiedzi na nurtującego wojsko, przemysł farmaceutyczny i jego samego pytania, jak choćby to: jak długo powinna trwać kwarantanna po durze plamistym? W tym celu Vetter sztucznie zarażał więźniów durem z pełną świadomością, że ogromna część „grupy badawczej” nie przeżyje doświadczenia. Część więźniów przy okazji była królikami doświadczalnymi szczepionek przeciwdurowych, jakie produkował niemiecki przemysł.
„Bestia z Auschwitz” testowała także na zlecenie Bayera leki sulfonamidowe, które trafiały do obozów pod różnymi kryptonimami: B 1012, B1034 itp. W latach 1942-44 tysiące więźniów zostało poddanych eksperymentom mającym na celu ustalić skuteczność tych leków przeciwko gruźlicy, durowi plamistemu, durom rzekomym i płonicy. Co ciekawe, nie prowadzono w ogóle badań na zwierzętach, bo były one dla Niemców za drogie, zbyt słabo dostępne i co najważniejsze badania tego typu byłyby zbyt czasochłonne.
Istnieją przesłanki mówiące o tym, że Vetter wstąpił do SS na polecenie przełożonych z firmy Bayer. Jeśli rzeczywiście tak było, to była to z punktu widzenia koncernu doskonała inwestycja. Przez całą wojnę Vetter był morderczo skutecznym pośrednikiem między laboratoriami koncernu a komendanturami niemieckich obozów koncentracyjnych, w których był lekarzem: Dachau, Auschwitz i Gusen. Był bardzo zaangażowany w badania nad sulfamidami – Cibazolem, Prontosilem, Eulendromem, Tibsinem i innymi. Próbował nimi leczyć choroby, którym towarzyszyła wysoka temperatura: tyfus plamisty, zapalenie płuc, grypę, gruźlicę, ropowicę. Kiedy nie miał odpowiednich chorych więźniów, po prostu zarażał zdrowych. Vetter zachowywał podczas eksperymentów pozory naukowej metody dzieląc więźniów poddawanych doświadczeniu na dwie grupy: zarażał obie tymi samymi zarazkami, a następnie jedną grupę leczył eksperymentalnymi preparatami i metodami, a drugą zostawiał bez żadnego leczenia, tak by więźniowie cierpieli i zazwyczaj umierali. Metoda ta miała dać perspektywę oceny efektywności podjętych sposobów leczenia. Od pierwszych chwil pobytu w Mauthausen Vettera obserwował polski więzień Zbigniew Wlazłowski: „Nieprzyjemny, o zgryźliwym usposobieniu, podobnie jak Kiesewetter nienawidził więźniów. Zaraz na wstępie anulował zarządzenia wydane przez poprzednika; już w pierwszych dniach urzędowania kazał zlikwidować oddział chorób płuc, wszystkich lepiej wyglądających pacjentów wypisać ze szpitala i skierować do pracy, a prątkujących uśmiercić. Nielicznych tylko przeznaczył do swych zbrodniczych eksperymentów”.
Jednym ze specyfików testowanych przez dr. Vettera był preparat B-1034 produkcji firmy Bayer wchodzącej w skład IG Farben. Podawano go więźniom chorym na tyfus plamisty. W grudniu 1943 roku dr Vetter odwiedził fabrykę Bayer w Leverkusen i przekazał jej szefostwu sprawozdanie z trzeciej serii swoich doświadczeń z tym specyfikiem. Z dokumentu wynika, że eksperymentowi poddano 69 więźniów: 10 otrzymało preparat w zastrzykach dożylnych, 20 zastrzyki domięśniowe, 39 tabletki doustne. Nie dysponujemy szczegółowym raportem, ale wiadomo, że dr Vetter deklarował korzystny wpływ na chorych na tyfus plamisty w strzech seriach doświadczeń niezależnych od siebie, obejmujących ponad 200 przypadków. Doktor Vetter przyznał się do komplikacji mózgowych i ropienia w grupie szczepionych domięśniowo, zapalenia płuc i zapalenia nerek w grupie szczepionych doustnie i oznajmił brak komplikacji w grupie szczepionych dożylnie. W grupach, które otrzymały zastrzyki zmarło po jednej osobie, a w grupie, która otrzymała tabletki doustne zmarło pięć osób.
Ciśnie się pytanie, czy ogrom zbrodni popełnionych przez doktora Vettera na zlecenie Bayera miał jakiekolwiek pozytywne aspekty, czy ich efekt był wykorzystywany do leczenia ludzi? Wydaje się, że nie. Eksperymenty Vettera nie miały żadnej wartości naukowej, a ich wyniki były fałszowane tak, by pracodawca Bestii z Auschwitz był zadowolony. Jeden z więźniów, Władysław Tondos po wojnie wspominał próby leczenia gruźlicy rutenolem: „W 1942 r. pojawił się na terenie obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu jako lekarz SS dr Helmut Vetter. Koledzy lekarze więźniowie znali go z okresu przedwojennego, kiedy to jako przedstawiciel firmy Bayer jeździć miał po Polsce i reklamować różne nowe preparaty tej firmy. Po jego przybyciu zaczęto stosować nieznane dotąd środki, mianowicie rutenol i inne, których nazw nie pamiętam, najpierw do leczenia tyfusu plamistego. Dla wypróbowania tych nowych preparatów zakażano zdrowych więźniów krwią chorych na tyfus, wstrzykując im ją dożylnie w ilości pięciu centymetrów sześciennych. Tak sztucznie zakażonych leczono następnie tymi nowymi preparatami. Wszystko były wyrabiane przez firmę Bayer. Na podstawie obserwacji stwierdziliśmy, że środki te w przypadku tyfusu plamistego nie leczyły i większość chorych zginęła”.
2 lutego 1949 roku doktor Helmut Vetter został powieszony za zbrodnie jakich się dopuścił w obozach koncentracyjnych Dachau, Auschwitz-Birkenau i Gusen. Jego mocodawcy z koncernu farmaceutycznego Bayer nie ponieśli praktycznie żadnych konsekwencji.
Paweł Skutecki
Polecam moją książkę „Trzecia Rzesza i koncerny farmaceutyczne”, w której nazwisko Helmuta Vettera pada 75 razy. To pokazuje, jak ważnym ogniwem w maszynerii śmierci zaprojektowanej i nadzorowanej przez niemiecki przemysł farmaceutyczny był przedwojenny komiwojażer Bayera.
Artykuł miał pierwodruk na portalu NaszaPolska.pl