Niemieckie obozy to nie tylko te największe, jak Auschwitz czy Stutthof, ale także setki czy tysiące mniejszych, które stanowiły miejsca kaźni Polaków na terenie praktycznie całego, okupowanego kraju. Jednym z takich miejsc był obóz Bromberg-Ost, zlokalizowany na terenie dzisiejszej Bydgoszczy obóz pracy nadzorowany przez niemiecką kolej.
Niewiele istnieje pewnych informacji na temat obozu Bromberg-Ost. Garść faktów zawiera wielka „Encyklopedia obozów i gett, 1933-1945” wydana przez The United States Holocaust Memorial Museum. Decyzja o utworzeniu w ramach obozu Stutthof podobozu dla Żydówek weszła w życie 13 września 1944 roku. Więźniarki w obozie, położonym w okolicy dzisiejszych ulic Kamiennej i Fabrycznej, miały pracować na rzecz Deutsche Reichsbahn, niemieckich kolei państwowych. Ubrane w łachmany, wygłodniałe i przerażone kobiety kładły i naprawiały szyny, ładowały i rozładowywały wagony. W niedzielę były zmuszane do kopania rowów. Zimą, kiedy spadł śnieg, więźniarki zajmowały się odśnieżaniem torowisk.
W bydgoskim obozie znalazło udrękę trzysta Żydówek pochodzących z różnych miejsc, z całą pewnością część z nich trafiła tam bezpośrednio z Kowna, część z Rygi, a część została przywieziona z Auschwitz. Komendantem obozu był SS-Scharfuhrer Anton Kniffke, skazany po wojnie na trzy lata więzienia. Przed ewentualną ucieczką zabezpieczał obóz złożony z trzydziestu czterech osób oddział, w skład którego wchodziło m.in. siedem strażniczek po dwutygodniowym kursie odbytym w macierzystym obozie Stutthof. Wśród nich były dwie skazane po wojnie na karę śmierci – Gerda Steinhof i Ewa Paradies.
Więźniarki mieszkały w dwóch barakach. W listopadzie rozpoczęto budowę trzeciego, mniejszego baraku przeznaczonego na biuro i skromny szpital.
W listopadzie obóz wizytował SS-Hauptsturmfuhrer Paul Ehle, który później będzie ostatnim komendantem obozu w Stutthofie i oficjalnie go rozwiąże dzień po kapitulacji Niemiec. Ehle znał Bydgoszcz, bo zanim został dowódcą kompanii wartowniczej w Stutthofie, był wcześniej komendantem obozu w Potulicach. W listopadzie 1944 roku Ehle wizytował obóz Bromberg-Ost. Do szefostwa raportował, że nadzorczynie więźniarek bardzo ciężko pracują, bo muszą wczesnym rankiem zabierać je w 40-kilometrową trasę, niezależnie od warunków pogodowych. Jak pisał Ehle, nadzorczynie były pozbawione „światła, narzędzi kuchennych, ciepłych ubrań lub choćby zimowych pończoch”. Oficer SS w swoim raporcie nie odniósł się do więźniarek, choć było oczywiste, że były one pozbawione nawet tych udogodnień, jakie przysługiwały nadzorczyniom, nawet drewnianych chodaków… Według Ehlego około dziesięć procent więźniarek nie nadawało się do pracy ze względu na chorobę. W najlepszej sytuacji była wąska grupa więźniarek oddelegowanych do pracy na bydgoskim dworcu kolejowym. Miały tam przynajmniej relatywnie ciepło.
Aż trudno uwierzyć, że mimo tak okrutnych warunków śmiertelność w obozie nie była duża. Przez pierwsze dwa miesiące zmarły dwie więźniarki, trzecia zmarła w listopadzie. Kiedy w 24 stycznia 1945 roku ogłoszono ewakuację obozu ze względu na zbliżającą się do Bydgoszczy Armię Czerwoną, w obozie było 295 więźniarek.
Tekst miał pierwodruk na portalu historianaprawde.pl